Kliknij tutaj --> 🏆 mąż zostawił mnie w ciąży

Jacek dowiedział się, że żona jego kolegi jest w ciąży i w jednej chwili poczuł się nieswojo. Mąż mnie zostawił. Zabrał nasze oszczędności zbierane na mieszkanie i uciekł. Zostałam w wynajętym mieszkaniu z półroczną córką. Teściowa dowiedziała się o tym, przyszła do mnie i powiedziała: - Pakuj się, zamieszkasz z Więc zrobiłam próbę: kupiłam fałszywy test ciążowy i wyrzuciłam go do kosza na śmieci w sypialni. Następnego dnia rodzina mojego męża zasypała mnie gratulacjami z powodu ciąży. Potem mój mąż zadzwonił do mnie i zaczął się dopytywać, od jak dawna jestem w ciąży i dlaczego mu o tym nie powiedziałam. Kobieta wzięła w swoim życiu więcej zastrzyków z hormonami, niż możesz sobie wyobrazić. Roniła ciążę za ciążą i popadała w coraz większą rozpacz – opowiadała poruszona Danka. – A ja mam 27 lat i jestem zdrowa jak rydz. Zdążyłam urodzić dwoje fantastycznych dzieci, zanim ten łobuz, mój mąż, zostawił mnie dla innej. RE: Mój mąż nie zostawił testamentu. Jeśli córki nie upominają się o swoją część mieszkania, to możesz poczekać. Musisz się jednak liczyć z tym, że bez postanowienia sądowego o nabyciu spadku nie będziesz mogła sprzedać samochodu, ani uaktualniać dokumentów (np. rejestracyjny) z nim związanych. To samo tyczy się garażu. 03/11/2023. Mąż zostawił ją, gdy była w ciąży. W tle ogromny dług. Sytuację odmieniło pewne znalezisko. Ciężarnej Amandzie załamał się świat, kiedy dowiedziała się, że mąż chce od niej odejść. Jej los nie pozostał jednak obojętny innym ludziom. W końcu i do niej uśmiechnęło się szczęście. Site De Rencontre Pour Gens Riches. 17/09/2017Na etapie poprzedzającym wszczęcie postępowania rozwodowego, wielu małżonków zastanawia się nie tylko nad „opłacalnością” dochodzenia winy w rozwodzie, ale i możliwością uzyskania orzeczenia o tej winie. Spora część Klientów zgłaszających się do Kancelarii adwokackiej, występuje więc z pytaniem: „czy mam szansę na orzeczenie o winie współmałżonka?”. Fakt, że sprawa nie jest oczywista, postaram się przedstawić na dzisiejszym przykładzie, zaczerpniętym z prawdziwego stanu postępowania sądowego, jakie zakończyło się wydaniem prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach w sprawie o sygn. akt: I ACa 35/10 z dnia Wyrok ten, dostępny jest w zbiorze orzeczeń opublikowanych na stronie katowickiego Sądu Apelacyjnego pod adresem: Przyjrzyjmy się bliżej okolicznościom sprawy: Strony zawarły związek małżeński w sierpniu 2002 r., ze związku tego narodził się ich wspólny, małoletni syn; Po ślubie małżonkowie zamieszkali w domu rodziców pozwanej; Mieszkając u teściów powód nie czuł się swobodnie, ponieważ rodzice żony ingerowali w pożycie stron, krytykując wszelkie działania i zachowania zięcia, w tym także zamiar zakupu samodzielnego mieszkania. Pozwana także przestała akceptować rodzinę męża i wycofywała się z kontaktów z nią; Powód coraz silniej odczuwał nadmierną kontrolę ze strony żony polegającą między innymi na: rozliczaniu wydawanych przez niego pieniędzy, sprawdzaniu stanu licznika kilometrów w samochodzie; Będąca w ciąży uznanej za zagrożoną, pozwana odmówiła uczestniczenia w uroczystości komunijnej w rodzinie powoda; Powód wyprowadził się i zamieszkał u swych rodziców; za wspólne pieniądze stron nabył mieszkanie licząc, że żona zamieszka wraz z nim; Do czasu porodu strony nie kontaktowały się; Pozwana nie powiadomiła męża o urodzeniu dziecka, uznając że gdyby się nią interesował przyszedłby do szpitala, a nadto nie musiała informować małżonka, w którym szpitalu będzie rodzić ponieważ według niej było to oczywiste; Od czasu gdy powód opuścił żonę to jest od 2002 r. strony spotykały się jedynie przy okazji kontaktów powoda z synem; Od stycznia 2007 r. kiedy to w trakcie jednego ze spotkań doszło do gwałtownej scysji między małżonkami, wszelkie kontakty między stronami ustały; Na etapie postępowania rozwodowego, powód deklarował, iż nie kocha żony i nie widzi możliwości pogodzenia się z nią. Pozwana dla odmiany deklarowała, iż czuje się porzucona i skrzywdzona przez męża, ma do niego żal, lecz jednocześnie wciąż kocha męża i chce kontynuować związek dla dobra dziecka. Mimo to, wyraża zgodę na rozwód z winy powoda. WINA OBOJGA MAŁŻONKÓW? Jak nietrudno się domyślić, Sąd Okręgowy stanął przed ciężką decyzją ustalenia tego, które z małżonków ponosi winę za rozkład pożycia małżeńskiego stron i czy stan przedstawiony wyżej, pozostaje na tyle wyrazisty, aby winę tę, przypisać wyłącznie jednemu z nich, drugiego całkowicie „oczyszczając” z odpowiedzialności za doprowadzenie do rozkładu pożycia. W oparciu o opinię biegłych z miejscowego Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno – Konsultacyjnego, Sąd ustalił, że przyczyną rozkładu, pozostawał zwyczajny brak komunikacji małżeńskiej. Małżonkowie w trudnych emocjonalnie chwilach nie ujawniali się ze swoimi autentycznymi potrzebami i uczuciami, nie potrafili rozmawiać o istotnych problemach własnych jaki i w małżeństwie, co doprowadziło ostatecznie do zerwania ich więzi. W tak ustalonym stanie faktycznym Sąd I instancji uznał, że winę za rozpad więzi małżeńskich ponoszą zarówno pozwana, jak i powód. Na pierwszy rzut oka, pozbawiony czystej analizy prawnej, można by pokusić się o pochopne wnioski, zgodnie z którymi istotnie – każde z małżonków „dołożyło” swą cegiełkę do rozkładu pożycia ich małżeństwa. Powód wyprowadził się z domu i opuścił pozwaną w potrzebie, pozwana wykazywała zażyłą relację z rodzicami, z którymi powód nie potrafił znaleźć nici porozumienia, nie poinformowała także męża o terminie porodu, być może nie starała się wystarczająco, aby utrzymywać poprawnych relacji z jego bliskimi. Powyższy wyrok zaskarżony został jednak przez powoda i pozwaną, a sprawa zawisła przed Sądem wyższej instancji. „SPRAWA NIGDY NIE JEST OCZYWISTA…” Sąd odwoławczy zakwestionował zasadność przypisania winy obojgu małżonkom. Winę tę, przypisał wyłączni powodowi. Sąd Apelacyjny przyjął, iż: „orzekając w przedmiocie winy sąd winien ustalić czy występuje sprzeczność zachowania się albo postępowania małżonka z normami prawnymi lub zasadami współżycia, określającymi obowiązki małżonków, a sprzeczności tej towarzyszy umyślność lub niedbalstwo tegoż małżonka. Nadto między takim zachowaniem się lub postępowaniem małżonka, a powstałym rozkładem pożycia małżeńskiego musi istnieć związek przyczynowy. A zatem nie każde naruszenie obowiązków małżeńskich stanowić będzie o winie danego małżonka lecz tylko te, które miało wpływ na spowodowanie (bądź utrwalenie) rozkładu pożycia małżeńskiego”. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, przyjęcie wniosku o tym, iż to ogólny „brak porozumienia” małżonków przyczynił się do rozkładu ich pożycia, pozostaje nie tylko niewystarczające, ale w istocie nie wyjaśnia przyczyn rozkładu pożycia małżeńskiego stron. Sąd Apelacyjny przyjął, iż to powód ponosi wyłączną winę w doprowadzeniu do trwałego, zupełnego rozkładu pożycia. Tym samym nie ma podstaw, aby pozwanej przypisać współwinę w spowodowaniu owego rozkładu. Jak przyczynę przypisania mu winy za rozkład pożycia, Sąd Apelacyjny przyjął w szczególności opuszczenie ciężarnej małżonki przez powoda. W uzasadnieniu swojego wyroku Sąd przyjmuje: „To powód wyprowadził się z domu rodziców żony, w którym małżonkowie wspólnie zamieszkiwali. W chwili gdy powód opuszczał pozwaną była ona w szóstym miesiącu ciąży, która to ciąża była ciążą zagrożoną. Bezpośrednią przyczyną zachowania powoda był brak porozumienia małżonków co do ich uczestnictwa w uroczystości komunijnej siostrzenicy powoda. Po opuszczeniu żony, powód aż do urodzenia się dziecka (o którym to fakcie dowiedział się od znajomego) nie kontaktował się z pozwaną i nie interesował się jej stanem. W międzyczasie natomiast za zaoszczędzone przez strony środki pieniężne powód nabył mieszkanie, do którego – po przeprowadzonym remoncie – się wprowadził. Od tej pory powód zamieszkuje w tym lokalu, a pozwana z dzieckiem pozostała w domu swoich rodziców. Powód nigdy nie przekazał żonie kluczy do tego mieszkania.” Opisane zachowanie Sąd Apelacyjny sklasyfikował, jako naruszenie obowiązku wzajemnego wsparcia i pomocy: „Opisane fakty świadczą zaś o tym, że to powód naruszył obowiązek wspólnego pożycia małżonków i wzajemnej pomocy (art. 23 opuszczając będącą w zaawansowanej ciąży żonę. Następnie powód odmówił jej wsparcia, nie kontaktując się z żoną aż do czasu, gdy powziął wiadomość o urodzeniu się syna i zachowując się – co najmniej – nielojalnie, przeznaczając wspólne finanse na zakup mieszkania, w którym sam zamieszkał”. Zaznaczyć należy oczywiście, iż nie każdy stan faktyczny, w którym małżonek opuści swą ciężarną partnerkę, skutkował będzie automatycznym orzeczeniem jego winy. Pamiętać należy, iż wszystko zależy od wnikliwej analizy indywidualnych okoliczności danego przypadku. Nietrudno wyobrazić sobie dla przykładu sytuację, w której ciąża będzie efektem zdrady małżonki – wówczas z dużym stopniem prawdopodobieństwa, za słuszne należałoby uznać roszczenie o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy ciężarnej kobiety. Przypadków stanowiących tu kontrprzykład, można by mnożyć. Pozdrawiam, Adwokat Dagmara Jagodzińska ~Yonka ...a przy okazji - "zwykły mechanik" potrafi zarobić więcej niż "wykształciuch" z dyplomami, które często może sobie co najwyżej powiesić na ścianie. AMEN, bo jak się w dzisiejszych czasach okazuje, to tytuł magistra jest jedynie paragonem za opłacone czesne. Czego doskonałym przykładem są właśnie relacje międzyludzkie. Wykształcenie intelektualne może i jest wysokie, ale emocjonalne można porównać w takich przypadkach do tafli lodu po przymrozku na płytkiej kałuży. To tak słowem wstępu do dyskusji o znaczeniu wykształcenia w relacji - jest ono ważne, ale nie najważniejsze. Trzymanie się odwiecznych stereotypów społecznych jako istotnych wyznaczników w budowaniu jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej, jest metaforycznym strzałem w kolano już na starcie... WerkaWawa, pokazując palcem na partnera odwróć dłoń i co widzisz? Trzy palce (w tym jeden jego) są skierowane ku Tobie. I nie chodzi tu o to, że jesteś temu wszystkiemu bardziej winna, tylko 3-krotnie bardziej powinnaś przyjrzeć się sobie i swojej roli w tej Waszej relacji. Mówisz o sobie, że Jestem dość trudnym człowiekiem, miewam swoje humorki, ale... a za chwilę piszesz o Nim chociaż często bardzo emocjonalnie podchodził do naszego związku. Po sprzeczce on zamieniał się w kłębek nerwów, nie spał całe noce... Przepraszam, czy Ty nie tyle widzisz co piszesz, ale i słyszysz siebie na co dzień??? Prowokowałaś sprzeczki, byłaś szorstka, wytykasz mu masę jego błędów, które - tak na prawdę - pokazują jaka Ty jesteś w rzeczywistości. Najczęściej wnerwia nas u innych to, czego sami nie widzimy w sobie Masz trudny charakter, trudną osobowość i jak tu widać czarno na białym, to mylisz fundamentalne pojęcia odnośnie relacji. Poprawne budowanie relacji wymaga jednego - odzierania się z własnego egoizmu. Różne są nasze cechy osobowości. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej. Ci pierwsi bardziej przeżywają konflikt na płaszczyźnie uczuć, drudzy – faktów i logiki argumentów. Bardziej emocjonalni często podsycają, „żywią” emocje i budują na nich oceny, oskarżenia, pretensje i wymówki. Słynne: ty znowu, ty zawsze, ty nigdy powstają najczęściej na bazie emocji. Na emocjonalność może nakładać się szybkość reagowania. Jedni z nas reagują szybko i gwałtownie, ale już po chwili im „przechodzi” i nie pamiętają urazy, natomiast u innych poczucie krzywdy, przykre uczucia i żale, zalegają długo. W poważnych sytuacjach, nawet latami. Jedni z nas są bardziej wojowniczy, drudzy – ugodowi. Jedni bardziej towarzyscy, inni – separatywni. Paradoksalnie ta zasada doskonale pasuje do opisu Waszej relacji. Bo choć miłość można wyrażać na tysiąc sposobów, tak słowa są najczęściej odbiciem stanu duszy. Z tego wszystkiego jawi się jedno: nie rozmawia(liś)cie ze sobą - owszem wymienia(liś)cie zdania - ale to były puste znadnia, bez nici porozumienia i woli wzajemnego zrozumienia i zatrzymania się na chwilę nad problemem nurtującym jedną ze stron. W dodatku każde z Was nastawione jest na szukanie tego, do czego można się przyczepić. Mętlik i brak perspektyw zdrowego układu w przyszłości. To trwało - jak widać - za długo i facet w końcu spasował... Związek dwojga ludzi to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie. Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co sie oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku. A czym jest miłość w tym wszystkim? -Damian był najlepszym tatą na świecie. Franek bardzo za nim tęskni, chodzimy na grób, czasem mam wrażenie, że potwornie boi się, że także ja odejdę, bo często przytula mnie i mówi, że jest szczęśliwy, że jeszcze mnie ma... - wyznaje pani Katarzyna. Archiwum prywatne-Cały czas mam wrażenie, że to wszystko to tylko zły sen, koszmar z którego za chwilę się obudzę - mówi pani Kasia, żona radnego gminy Sitkówka-Nowiny, Damiana Milewskiego, który zmarł na COVID-19, mając zaledwie 37 lat. Mieszkanka Nowin opowiedziała rozdzierającą serce historię o miłości i heroicznej walce o życie męża. Teraz samotna kobieta w ciąży oraz jej 6 - letni syn Franek muszą zmierzyć się z olbrzymim cierpieniem i pustką po stracie męża. Niestety okazało się także, że Pan Damian nie zdążył ubezpieczyć domu, do którego wprowadzili się w tym roku i jego żona musi sama spłacać 400 tysięcy złotych kredytu, który zaciągnęła razem z mężem na budowę. Pomóżmy! Link do zbiórki znajdą Państwo na końcu był najlepszym tatą na świecie. Franek bardzo za nim tęskni, chodzimy na grób, czasem mam wrażenie, że potwornie boi się, że także ja odejdę, bo często przytula mnie i mówi, że jest szczęśliwy, że jeszcze mnie ma... Ostatnio synek stwierdził, że marzy o tym, żeby jeszcze "poświrować z tatą pawiana", bo tak zawsze opisywali swoje szaleństwa - mówi z uśmiechem, przebijającym się przez łzy pani Katarzyna. Dodaje, że jeszcze kilka tygodni temu byli najszczęśliwszą rodziną na świecie. -Wreszcie, po wielu miesiącach starań, okazało się, że znów jestem w ciąży. Damian tak strasznie się cieszył - wspomina i dodaje, że czasem myśli, że jej mąż zmarł, ponieważ było im za dobrze, byli zbyt szczęśliwi. - Damianowi zawsze wszystko się udawało, ludzie bardzo go lubili, miał cudowną rodzinę, kilka miesięcy temu wprowadziliśmy się do nowego domu, mieliśmy niebawem przeżyć tutaj pierwsze Boże Narodzenie....Bardzo ostry przebieg choroby. "Do ostatniej chwili wierzyliśmy, że będzie dobrze"Załamana kobieta wspomina dramatyczne chwile, kiedy jej mąż walczył z koronawirusem. Nie ukrywa, że ma wielki żal do polskiego systemu ochrony zdrowia, bo najpierw nie mogli doprosić się karetki, a potem, kiedy jej mąż wreszcie trafił do szpitala na Czerwoną Górę, został przyjęty na zwykły oddział, a nie covidowy."Pogotowie przyjechało dopiero po tym, jak zaczęłam krzyczeć do telefonu i pytać, czy mam pozwolić mężowi umrzeć"- Czasem myślę, że to wszystko moja wina, bo to ja pierwsza zachorowałam na COVID. Wcześniej razem z Damianem byliśmy raczej sceptyczni, oczywiście wierzyliśmy, że wirus istnieje, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że potrafi być tak agresywny - przyznaje kobieta i dodaje, że ma ogromy żal do systemu ochrony zdrowia. - Wiem, że zrobiliśmy, co tylko mogliśmy. Damian zawsze miał słabą odporność, więc już od początku, kiedy tylko dostał wysokiej gorączki prosiliśmy o pomoc lekarzy. W poniedziałek mąż zadzwonił na teleporadę, dostał leki przeciwzapalne, ale to były w zasadzie te same specyfiki, które brał wcześniej. We wtorek skontaktował się z inną lekarką, ale sytuacja z lekami typu ACC się powtórzyła. W środę mąż już czuł się bardzo źle, nie był w stanie wstać z łóżka i stwierdził, że chyba musimy zadzwonić na pogotowie. Okazało się, że jednak teraz nie jest tak łatwo uprosić się o karetkę, ekipa przyjechała dopiero po tym, jak zaczęłam krzyczeć do telefonu i pytać, czy mam pozwolić mężowi umrzeć - wspomina mama Franka."Kiedy z nim ostatni raz rozmawiałam przez telefon, absolutnie nie brzmiał, jakby miał za godzinę odejść"Kiedy w domu państwa Milewskich pojawiła się ekipa pogotowia, od razu było wiadomo, że sytuacja jest kiepska, radny miał bardzo słabą saturację. - Jak już zabrali Damiana do szpitala w Czerwonej Górze bardzo się uspokoiłam, byłam przekonana, że po walce o przyjęcie na oddział, teraz już musi być dobrze, że w szpitalu podadzą mu konkretne leki, a nie jakieś witaminy i mąż za kilka dni do nas wróci. Teraz wspominając te wydarzenia, analizując każdą chwilę, każdy sms od męża, mam wrażenie, że tam coś poszło nie tak. Damiana nie przyjęto na oddział covidowy, trafił na zwykłą salę chorych, potem dostał antybiotyk i wtedy zaczęliśmy prosić ozdrowieńców, żeby oddali dla niego osocze - wspomina pani pana Damiana wyjaśnia, że cały czas mocno wierzyła, że jej mąż pokona chorobę. - Kiedy z nim ostatni raz rozmawiałam przez telefon, absolutnie nie brzmiał, jakby miał za godzinę odejść. Jeszcze jak szedł spać, napisał mi SMS, że jest osocze i że będą mu je przetaczać - wspomina pani Kasia i dodaje, że za jakieś półtorej godziny otrzymała wiadomość ze szpitala, że jej mąż nie żyje, że miał zator płucny...."Był najlepszy ojcem na świecie, najwspanialszym mężem"Kobieta wyznaje, że czuje się, jakby utknęła w jakimś koszmarze. - Cały czas to wszystko do mnie nie dociera, najgorsze są poranki oraz wieczory, kiedy jest tak strasznie dużo czasu na myślenie...Przeraża mnie to, że Damian zostawił Frania, a był najlepszym ojcem na świecie - przysięgam. Opiekował się nim, robił z nim dosłownie wszystko i głęboko wierzę, że Franek go zapamięta. Damian był też najwspanialszy mężem, moją największą miłością. Wiem, że nikt nie będzie w stanie go zastąpić - wyznaje pani Katarzyna, po czym nie jest już w stanie wykrztusić z siebie słowa...Po chwili dodaje jednak, że początkowo myślała, żeby wyprowadzić się z nowego domu, bo na jego budowę zaciągnęli z mężem 400 tysięcy złotych kredytu. -Teraz jednak stwierdziłam, że muszę zrobić wszystko, żebyśmy tu zostali, bo Damian o tym domu marzył, tak bardzo cieszył się, kiedy w lutym się tutaj wprowadzaliśmy. Ostatnio w jego laptopie znalazłam dwie oferty ubezpieczeniowe, ale Damian nie podpisał żadnej z nich, nie zdążył...POMÓŻMYRodzina pana Damiana bardzo potrzebuje teraz wsparcia. Na portalu założono zbiórkę na którą można wpłacać pieniądze: KLIKNIJ LINKKoronawirus w regionie. Najważniejsze informacjePolecamy: Epidemia koronawirusa - raport minuta po minucie najnowszych informacji dotyczących wirusa w Polsce i na świeciePolecane ofertyMateriały promocyjne partnera data publikacji: 14:34 ten tekst przeczytasz w 6 minut – Chciałam się z nim rozstać już rok po ślubie. Ale groził samobójstwem. Pierwszą ciążę poroniłam. Usłyszałam tylko: "Dasz sobie radę", a gdy wróciłam ze szpitala, zostawił samą w domu i pojechał do rodziców na wystawną kolację z okazji ich rocznicy ślubu – wspomina Marta. Shutterstock Potrzebujesz porady? Umów e-wizytę 459 lekarzy teraz online Sprawuje kontrolę i podporządkowuje Emocjonalny szantaż i grożenie samobójstwem Bombardowanie miłością, seksualnością, romantycznymi gestami Gaslighting — najbardziej wyrafinowana forma przemocy Czy partner lub partnerka obrzuca obelgami, wyzwiskami? Uciekajcie od toksyków jak najdalej U ofiar manipulantów często pojawiają się objawy depresji, stany lękowe oraz zespół stresu pourazowego Choć bywa, że toksyk sprawia wrażenie dobrego i troskliwego, to w efekcie manipulacji ofiara staje się zdezorientowana, bezradna. Zaczyna kwestionować własne zdrowie psychiczne Rafał Olszak, psycholog kliniczny i psychoterapeuta wyróżnia sześć faz toksycznego związku. To między innymi "gra pozorów", "osaczanie", "wymaganie dowodów miłości" oraz "mieszanie w głowie" Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet – Mój mąż to toksyk. Przed ślubem? Chodzący ideał: pełen troski, miły, szarmancki, na każdej randce z bukietem kwiatów i drobnymi prezentami. Seks najlepszy pod słońcem. Jednak tuż po uroczystości kościelnej i weselu jakby go ktoś podmienił. Stał się burkliwy, zaczepny i krytykował na każdym kroku. Niemiły i w domu, i przy znajomych, choć prawdę mówiąc, z czasem przestaliśmy się z kimkolwiek spotykać. Odcinał mnie od znajomych, twierdząc, że mam problemy psychiczne. Tworzył dziwne plotki i w ten sposób konfliktował z moimi przyjaciółmi. Wydzielał pieniądze, sprawdzał wydatki. Krzyczał, że jestem rozrzutna, więc nie mogłam nic sobie kupować. Zabronił się malować. Czasem płakał, przepraszał, obiecywał, że się zmieni – opowiada 30-letnia Marta z Wrocławia. – Chciałam się z nim rozstać już rok po ślubie. Ale groził samobójstwem. Pierwszą ciążę poroniłam. Usłyszałam tylko: "Dasz sobie radę", a gdy wróciłam ze szpitala, zostawił samą w domu i pojechał do rodziców na wystawną kolację z okazji ich rocznicy ślubu – dodaje Marta. Sprawuje kontrolę i podporządkowuje Według policyjnych statystyk w 2021 r. liczba osób, co do których zaistniało podejrzenie, że są dotknięte przemocą, wynosiła niemal 76 tys., a formularzy wypełnionych jako Niebieska karta było aż 65 tys. Jednak trzeba przy tym pamiętać, że przemoc w rodzinie ma różne oblicza i nie polega tylko na fizycznym znęcaniu się. Definicja Niebieskiej Linii, której specjaliści zajmują się niesieniem pomocy ofiarom, mówi, że przemoc polega na wywieraniu presji na osobę w celu sprawowaniu nad nią kontroli i podporządkowania jej swojej woli. W efekcie godność osobista ofiary jest naruszana przez wyśmiewanie poglądów, wyznania, pochodzenia, narzucanie zdania i planów. W takim związku pojawiają się kary: brak zainteresowania, szacunku, wmawianie choroby psychicznej, izolowanie. Toksyk domaga się bezwzględnego posłuszeństwa, a według Niebieskiej Linii także ogranicza sen, posiłki i degraduje za pomocą wyzwisk, poniżania, upokarzania, zawstydzania, gróźb oraz wulgaryzmów. Straszy zastosowaniem siły. Emocjonalny szantaż i grożenie samobójstwem – Mój mąż jest bardzo zżyty ze swoimi rodzicami, w szczególności z matką. Podczas rodzinnych spotkań nie odzywał się do mnie, traktował jak niewidzialną. Ignorowała mnie do tego stopnia, że gdy miała mi coś do powiedzenia, to zwraca się do swojego syna: "Powiedz jej, że…" albo "Niech ona zrobi". Nigdy nie używała mojego imienia. Pewnej niedzieli, kiedy zaprosiła nas na obiad, na stole postawiła tylko trzy nakrycia. Dla mnie talerza zabrakło – opowiada Marta. – Mąż zawsze jej bronił, powtarzał, że jest w jego życiu jedynym ideałem. A mnie wykańczał brak poczucia bezpieczeństwa, męczyły ciągłe pretensje, niepewność. I czekanie. Bo uciekał do mamy, na wiele dni. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na SMS-y. Gdy wracał, znów obiecywał poprawę. Tak się, więc czułam się jak na emocjonalnym rollercoasterze. Zaciskałam zęby i znosiłam jego wywyższanie się, obrażanie. Do czasu – kontynuuje Marta. Bombardowanie miłością, seksualnością, romantycznymi gestami Rafał Olszak, psycholog kliniczny, psychoterapeuta i autor książki "Toksyczny związek? Ocal siebie!", prowadzi yotubowy kanał OcalSiebie. Wymienia sześć faz toksycznego związku, które mogą się ze sobą mieszać, płynnie przechodzić jedna w drugą i trwać krócej lub dłużej, bo historia każdej z par jest inna. Specjalista wymienia "grę pozorów", w której osoba bombarduje swoim bezgranicznym zauroczeniem, miłością, seksualnością, romantycznymi gestami. Wszystko to ma na celu wywołanie silnych emocji. – Pod ich wpływem ofiara traci czujność – zaznacza Olszak. Kolejny etap to "zagnieżdżanie się, osaczanie", które zazwyczaj wiąże się ze wspólnym zamieszkaniem i dalekosiężnymi planami na wspólną świetlaną przyszłość. – Trzecia faza to "wymaganie dowodów miłości". Partner ma coraz większe oczekiwania, może stać się roszczeniowy. Już na tyle podporządkował sobie ofiarę, że na pierwszym miejscu stawia własne potrzeby i oczekiwania – dodaje psychoterapeuta. Manipulant zaczyna być coraz częściej naburmuszony, niezadowolony, więc ofiara stara się wkupić w jego łaski. Gaslighting — najbardziej wyrafinowana forma przemocy Inny charakter ma faza, którą Olszak nazywa "mieszaniem w głowie", gaslightingiem. Toksyczny partner lub partnerka zaczyna robić z siebie kogoś poszkodowanego. A to wywołuje w ofierze poczucie winy. – Mamy tu także do czynienia z maskowaniem problemów i tłumaczeniem, że przecież żaden związek nie jest usłany różami – tłumaczy. Gaslighting to najokrutniejsza i najbardziej wyrafinowana forma przemocy. Polega na na takim manipulowaniu, by stopniowo przejmować kontrolę nad sposobem postrzegania rzeczywistości przez ofiarę. Manipulant udaje, że nie rozumie drugiej osoby, podawać w wątpliwość jej wersję zdarzeń, odrzucać jej obawy. Mówi: "Przesadzasz", "Coś sobie uroiłaś", ale przeplata to momentami czułości i wściekłości. Choć bywa, że sprawia wrażenie dobrego, troskliwego, to w efekcie ofiara manipulacji jest zdezorientowana, bezradna i zaczyna kwestionować własne zdrowie psychiczne. Ma niskie poczucie własnej wartości i stara się nie podejmować trudnych tematów. Kolejną fazą jest "racjonowanie miłości" i "zmiana żywiciela", kiedy to manipulant znajduje nową ofiarę, przy czym nie zawsze oznacza to zerwanie koniec poprzedniego związku. Czy partner lub partnerka obrzuca obelgami, wyzwiskami? Według specjalistów, aby stwierdzić czy jesteśmy ofiarami przemocy psychicznej, wystarczy odpowiedzieć na pytania: czy partner lub partnerka obrzuca obelgami, wyzwiskami? Czy zabrania spotykania się i rozmawiania z rodziną? Czy naciskał na zerwanie z nimi kontaktów? Im więcej odpowiedzi twierdzących, tym większe realne zagrożenie zdrowia ofiary. Warto wiedzieć, że trwanie w toksycznym związku jest ściśle związane z ogromnym ryzykiem pojawienia się problemów zdrowotnych. Kobiety będące ofiarami przemocy psychicznej cechuje skłonność do somatyzacji, więc zmagają się z takimi schorzeniami jak choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy, kamienie żółciowe, zaburzenia krążenia, nadciśnienie tętnicze, bóle głowy i w klatce piersiowej, zaburzenia miesiączkowania. Mogą to być także infekcje narządów rodnych czy pęcherza oraz zespół jelita drażliwego, niestrawność, biegunki lub zaparcia. Przemoc jest główną przyczyną problemów ze zdrowiem psychicznym: mogą się pojawić objawy depresji, lęku oraz zespołu stresu pourazowego. Uciekajcie od toksyków jak najdalej — Było mi trudno, ale w końcu uwolniłam się z toksycznego związku. Nie mieszkamy już razem, złożyłam pozew o rozwód. Nie było łatwo, do dziś korzystam z psychoterapii. Zrozumiałam, że nie mogę dalej żyć z człowiekiem, który wciąż obciążał mnie swoimi problemami i w tak naprawdę w ogóle nie interesował się moimi. Który dzień po dniu wysysał energię, narzekał, był wampirem emocjonalnym. Bałam się go, obchodziłam jak z jajkiem, musiałam uważać na każde słowo i gest, bo mógł wybuchnąć. Chcę wrócić do dawnej siebie: samodzielnej, radosnej, szczęśliwej. Mam okazję rozmawiać z ofiarami przemocy psychicznej. Wszystkim powtarzam: uciekajcie od toksyków jak najdalej — radzi na koniec Marta. Zachęcamy do posłuchania najnowszego odcinka podcastu RESET. Tym razem Olga Komorowska, dźwiękoterapeutka, trenerka głosu i wokalistka opowie o tym, na czym polega terapia dźwiękiem. Jakie są korzyści z "fałszowania", czym jest wibroterapia i jak przenosi się fala dźwiękowa? Dowiesz się tego, słuchając najnowszego odcinka naszego podcastu. ZOBACZ TAKŻE Zdrada. Jak zmienia się związek po niewierności partnera? Kłótnie są potrzebne, ale takie, w których wyrażamy naszą złość i gniew Co siedzi w głowie ofiary przemocy? Źródła Agencja Praw Podstawowych UE. Przemoc wobec kobiet. Badanie na poziomie Unii Europejskiej. Luxemburg, Urząd Publikacji Unii Europejskiej; Dr Sylwia Kluczyńska "Przemoc domowa – skutki zdrowotne i formy pomocy" w: "Świat lekarza" Toksyczny związek toksyczny partner Zaburzenia psychiczne przemoc domowa przemoc psychiczna Toksyczne gąsienice w Polsce. Pod żadnym pozorem nie wolno dotykać Niepokojące informacje płyną z gminy Białośliwie (woj. wielkopolskie). Okazuje się, że pojawiły się tam gąsienice korowódki dębówki. Nie byłoby w tym nic... Joanna Murawska Klaudia El Dursi pokazała swój obiad. Miała konkretny zdrowotny powód Modelka Klaudia El Dursi pokazała swój posiłek, który składał się z samego ryżu. Nie chodzi tu jednak o kontrowersyjny styl odżywiania, który ma jej zapewnić... Monika Tatara Zespół wstrząsu toksycznego. "Zaczęłam miesiączkować, a opowieści o koszmarnej bakterii były wszędzie" "Mam tyle lat, że pamiętam panikę dotyczącą zespołu wstrząsu toksycznego (TSS, toxic shock syndrome) na przełomie lat 1979 i 1980. Właśnie zaczęłam miesiączkować,... Wydawnictwo Marginesy Lekarze odkryli sekret długowieczności. Chodzi o konkretne godziny jedzenia Ograniczenie kaloryczności posiłków i unikanie jedzenia późnym wieczorem lub w nocy może wpłynąć na wydłużenie życia. Naukowcy z Teksasu przeprowadzili badania,... Beata Michalik "Toksyczna dama". Medycy na izbie przyjęć tracili przytomność i mieli drgawki W 1994 r. do szpitala w Kalifornii trafiła Gloria Ramirez. Kobieta miała zaawansowany nowotwór szyjki macicy. Gdy pielęgniarka pobrała jej krew, wydarzyło się coś... Agnieszka Mazur-Puchała Traumatyczne, toksyczne, depresyjne – tych terminów używamy coraz częściej. Czy na pewno słusznie? Stawianie diagnoz psychologicznych sobie i innym stało się ostatnio bardzo modne. Nagle wszyscy mówią o "traumie", "toksycznej relacji" i "depresji". Ale czy... Die Welt Owoce i warzywa pomogą w konkretnych dolegliwościach zdrowotnych. Sprawdź jakie Owoce i warzywa są zdrowe, to wiemy. Co jeść, jeśli borykamy się z nadciśnieniem lub osteoporozą? Sprawdźcie, jakie właściwości mają konkretne przysmaki. Jakich trucizn używają Rosjanie? Są radioaktywne, toksyczne i bardzo podstępne Roman Abramowicz i dwóch ukraińskich negocjatorów pokojowych zostało otrutych? Podejrzenia takie zrodziły niepokojące objawy, które wystąpiły u nich na początku... Monika Mikołajska Kiedy Omikron zdominuje Polskę? Dr Fiałek: po 20 stycznia zaczną się wzrosty Omikron jest już obecny w 115 krajach świata. W sumie wykryto ponad 285 tys. przypadków zakażenia tym wariantem koronawirusa. W wielu regionach stał się już... Paulina Wójtowicz Omikron roznoszą bezobjawowi? Nowe badania rzucają światło na transmisję wirusa Nowy wariant koronawirusa rozprzestrzenia się w niebywałym tempie. Naukowcy cały czas zastanawiają się, dlaczego tak się dzieje. Być może odpowiedzią, której... Paulina Wójtowicz Opiszę po krótce moją sytuację, chociaż prawda jest taka, że krótko tego się nie da zrobić. Na wstępie zaznaczę, że rozstałam się z mężem. Czuje do tego człowieka wyłącznie nienawiść, jednak w tej chwili to wszystko jest jeszcze na tyle świeże, że potrzebuję spojrzenia innych, "obcych" osób na mój problem. Taka psychoterapia...Sytuacja przedstawia się następująco - byłam z moim mężem od 16 roku życia, w tej chwili mam 28 lat. Po 8 latach wzięliśmy ślub. Od 2019 roku staraliśmy się o dziecko, udało się po roku starań, badań i jeżdżenia po lekarzach. O ciąży dowiedziałam się w czerwcu 2020 roku, natomiast relacja między nami zaczęła psuć się dwa miesiące wcześniej, czego ja nie zauważałam. Wszystko zrzucałam na stres związany z przedłużającym się oczekiwaniem na dziecko. Na początku tego kryzysu nie działo się jeszcze nic nadzwyczajnego, zwykłe sprzeczki małżeńskie. Czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie gdy mąż nie ucieszył się na wiadomość o ciąży. Był wręcz obrażony, że go obudziłam. Wstał i pojechał do rodziców. Myślałam, że to może szok, nie wiedział jak zareagować... Ciąża okazała się być od początku zagrożona, musiałam przez 5 tygodni leżeć. Nie wychodziłam przez ten czas z mieszkania za wyjątkiem wizyty u lekarza. Mąż nalegał aby nikomu nie mówić o ciąży, bo nie wiadomo jak może się to zakończyć itp. Teraz wiem, że po prostu było mu to na rękę. Stopniowo bardzo się ode mnie oddalał, przestał nosić obrączkę, nie pytał o samopoczucie, nie rozmawiał, nie przytulał. Doszło do momentu, gdy nie chciał mnie dotknąć, pocałować. Po pracy "uciekał" do rodziców, do garażu, do drugiej pracy. Najgorsze były wieczory, kiedy wychodził na kilkugodzinne spacery z psem, ponieważ jak twierdził musiał odreagować stres w pracy. Zaślepiona miłością, ciążą i ogólną sytuacją życiową nie widziałam tego wszystkiego. W czasie tych spacerów dziwnym trafem nie odbierał moich telefonów. Po powrocie do domu oglądał do rana TV w innym pokoju, a gdy już pojawił się w sypialni nie mógł spać całymi nocami. Tak jak mówię, byłam zakochana i zaślepiona wizją macierzyństwa - wszystko zasłaniałam stresem związanym z faktem pojawienia się w niedługiej przyszłości dziecka. Mąż przestał interesować się moimi wizytami u lekarza, nigdy nie był w stanie wziąć urlopu w pracy, do 8 miesiąca ciąży jeździłam sama do lekarza prawie 100km w jedną stronę. Bardzo się zmienił, zaczął popijać alkohol w dużych ilościach. W koszu na śmieci, kotłowni, garażu znajdowałam spore ilości puszek i butelek. Zaczął palić papierosy. Teraz, kiedy to piszę sama dziwię się swojej "głupocie"... Tak bardzo bałam się samotności, że wypierałam to wszystko, myślałam, że jest ok i problem sam się rozwiąże. Pod koniec października powiedział mi, że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być. Płakałam, błagałam... Po 2 tygodniach walki stwierdził, że muszę się wyprowadzić (mieszkanie było jego rodziców). Po tygodniu stwierdził, że przeprasza, że się zmieni. Omamiona wizją normalności wróciłam. Wtedy też dowiedziałam się, że od kwietnia do listopada pisał z "koleżanką". Spotykał się z nią na spacerach z psem, nawiązała się między nimi więź emocjonalna, stwierdził, że się zauroczył, ale fizycznie mnie nie zdradził. Było ciężko, bardzo ciężko, ale głupia ja postanowiłam wrócić dla dobra dziecka. Przez tydzień było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Starał się. Ja jednak wpadłam w trans sprawdzania gdzie jest, z kim jest, co ma w kieszeniach itp. To było dla mnie bardzo upokarzające. Po miesiącu ponownego wspólnego mieszkania nakryłam go jak znowu pisał z tą dziewczyną. Pisał do niej "kotku, kochanie", a mnie znowu nie chciał przytulić. Do porodu został miesiąc. Bałam się, wstydziłam zostać sama z dzieckiem. Przeprosił, wybaczyłam... Bardzo szybko się denerwował, przeklinał w moim kierunku, padały wyzwiska. Dwa tygodnie po porodzie stwierdził, że jednak nie chce ze mną być i żebym wyprowadziła się z synem do moich rodziców. Tak bardzo mnie omamił, że obiecałam mu, że nikt nie dowie się, że kogoś miał/ma. Miałam mówić, że po prostu się nie dogadywaliśmy. Po czterech dniach stwierdził, że jednak pomyśli co dalej więc czekałam. Przyjeżdżał do syna, prawił komplementy. Po miesiącu jednak uznał, że do mnie nic nie czuje i z tą koleżanką też już go nic nie łączy, ale chce być sam. To była sekunda, kiedy przejrzałam na oczy. Dotarło do mnie jak toksycznym, chorym psychicznie jest człowiekiem. Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, dla mnie jako człowiek już nie istnieje. Jest ojcem mojego syna, bo tatą nazwać go nie mogę. Nie dość, że w ciąży miał gdzieś mnie to nie interesował się wyprawką, wózkiem, fotelikiem, urządzeniem pokoju dla dziecka... niczym. Na wszystko musiałam naciskać. Zniszczył mi ostatni rok mojego życia, zniszczył mi okres ciąży, który wcale nie był dla mnie "magiczny". Teraz nie pozwolę żeby zniszczył życie mojemu dziecku. Żerował na mojej nieśmiałości, niskim poczuciu własnej wartości, ale koniec. Skończyło się. Marzę teraz o normalności, zapisałam się na terapię. Nie chcę mieć już nic z nim wspólnego jako z człowiekiem, jednak nie chcę łamać prawa i ograniczać mu kontaktów z dzieckiem. O ile oczywiście będzie do nich dążył, bo aktualnie zatrzymał się na pytaniu "jak mały?" oraz jednej próbie zabrania go do siebie w niedzielę na kilka godzin. Nie dorósł do bycia mężem, nie dorósł do bycia ojcem, ale ja nareszcie dorosłam do tego żeby odejść i zacząć życie od nowa. Zrobię wszystko żeby mój syn był szczęśliwy, może kiedyś znajdzie się ktoś kto pokocha mnie i jego? Jest mi bardzo ciężko, ale nareszcie czuję siłę żeby się odciąć od tego chorego związku i nigdy nie pozwolę się już komukolwiek nad sobą znęcać psychicznie. Dlaczego to wszystko piszę? Nie dlatego żeby czytać, że byłam głupia. To wiem. Bardziej potrzebuję wsparcia, może potwierdzenia, że dam radę. Mam wsparcie rodziców, rodzeństwa, ale również teściów, którzy stoją murem po stronie mojej i wnuka. Oczywiście, że się boję, że będę już zawsze sama, ale ten strach nie może spowodować że wrócę do człowieka, który zniszczył mi życie i który zostawił mnie i swojego syna jeszcze zanim się urodził. Teraz już nie mam skrupułów, chcę wyciągnąć od niego wszystko, każdy grosz, który należy się mojemu dziecku. Trzymajcie kciuki żebym miała siłę to wszystko przeżyć. Zbieram się do napisania pozwu rozwodowego, ale muszę zasięgnąć jeszcze porady prawnej. Wiem, że jeszcze mu podziękuję za to, że mnie od siebie uwolnił. Jeżeli ktokolwiek dotrwał do tego momentu, to zwyczajnie dziękuję że poświęciłeś/poświęciłaś swój czas na przeczytanie mojej historii. Napiszcie co sądzicie, czy dobrze postąpiłam... Wam również życzę dużo siły!

mąż zostawił mnie w ciąży